Jak dowiedziałyście się o Wertepie i dlaczego postanowiłyście tu wystąpić?
W zeszłe wakacje w Danii byłyśmy na festiwalu, na którym był także jeden z artystów występujących na Wertepie. Jest on bliskim przyjacielem organizatorów i opowiedział nam o Wertepie. I jak się okazało, rozmawiał z organizatorami o nas. W sumie nie wiemy zbyt wiele, po prostu pewnego dnia otrzymałyśmy maila z zaproszeniem. Bardzo cieszymy się z przyjazdu tutaj.
I jak wam się podoba atmosfera festiwalu? Jakie wrażenie zrobiła na was Polska?
Mhm! To jest niesamowite, bo wcześniej byłyśmy tylko raz w Poznaniu i pół dnia w Warszawie, przed samym festiwalem, a tutaj jest zupełnie inaczej. To miejsce też bardzo się różni od Danii, nie mamy tam takich wielkich lasów, tam wszystko jest małe, brakuje takich przestrzeni. Też dużo sobie wyobrażałyśmy na temat tego, jak będzie tutaj, na tym festiwalu i okazuje się, że jest praktycznie tak, jak to sobie wyobrażałyśmy: to podróżowanie z miasta do miasta… Bardzo nam się tu podoba, wspaniali ludzie.
Czy należycie do jakiegoś teatru, czy współpracujecie tylko we dwójkę?
My tworzymy teatr, mamy własną firmę, więc zajmujemy się zarówno spektaklami jak i całą administracją, zatrudniamy tylko jedną osobę, która pomaga nam w tych praktycznych sprawach, chociaż my też bardzo dużo tego robimy. Do niektórych projektów zapraszamy ludzi z zewnątrz i wtedy też same tworzymy, ale współpracując z tymi grupami.
Skończyłyście pewnie teatr muzyczny, tak?
Właściwie to teatr ruchu.
W takim razie skąd te instrumenty, które stały się niemalże najważniejszą częścią spektaklu?
Obie od zawsze byłyśmy otoczone muzyką i kiedy zaczęłyśmy razem tworzyć teatr, chciałyśmy włączyć w to także muzykę, bo to coś, co dla obu z nas było naprawdę ważne. Ale nie mamy żadnego wykształcenia muzycznego, tylko teatralne.
A od jak dawna współpracujecie ze sobą?
Zaczęłyśmy w jesień 2010 roku, więc to już prawie trzy lata, więc jest to jeszcze dosyć świeże, ale mamy już trochę wspólnych doświadczeń, kilka projektów.
Czy mogłybyście opowiedzieć trochę o poprzednich przedstawieniach, projektach?
Spektakl, który dzisiaj widzieliście to pierwsza rzecz, którą stworzyłyśmy wspólnie, ale kiedy zaczęłyśmy, to zajęło prawie siedem, osiem miesięcy nim go skończyłyśmy, więc zajęło to dosyć długo. Dużo rzeczy musiałyśmy zgłębić, odnaleźć, więc dałyśmy sobie czas, żeby to spokojnie doprowadzić do końca. Potem, w 2012 stworzyłyśmy nowe przedstawienie, z artystką z Litwy, też w teatrze muzycznym, ale bardziej ciche, nie tak fizyczne jak to pierwsze; z tym pierwszym po Wertepie jedziemy do Estonii. I ostatni projekt, jaki zrealizowałyśmy powstał we współpracy z grupą teatru ulicznego ze Słowenii; to spektakl zatytułowany „Lunatykowanie. Zaczęliśmy go tworzyć jako spektakl uliczny, w zeszłe wakacje w Słowenii, a w zimę zaprosiłyśmy słoweńską grupę do Danii, gdzie pracowaliśmy nad tym występem, by zrobić z niego przedstawienie do wystawiania na scenie i wydłużyliśmy je. Głównie mamy te trzy spektakle, a także projekty muzyczne, w których bierzemy udział same i są to bardziej koncerty.
Czyli występy artystyczne to wasza jedyna praca, tak?
Tak. W Danii gramy bardzo dużo dla liceów, uniwersytetów i różnych teatrów w różnych częściach kraju. Nie mamy własnego teatru, jesteśmy teatrem objazdowym, ciągle podróżujemy.
A jeśli chodzi o to przedstawienie – czy jesteście jego jedynymi autorami, czy stworzono je na podstawie czyjegoś scenariusza?
Wszystko jest naszego autorstwa, zarówno muzyka, jak i historia. Spędzamy bardzo dużo czasu pisząc muzykę. Tak jak mamy różne inspiracje sceniczne, tak samo inspiruje nas muzyka. Często myślimy jak tu złożyć daną muzykę z daną sceną, co gdzie pasuje, więc to duża część naszej pracy nad spektaklem. My jesteśmy autorkami wszystkiego, ale mamy też reżysera – nie tradycyjnego, który mówi nam co i jak mamy robić, tylko przychodzimy do niego, pokazujemy co już zrobiłyśmy i on pomaga nam to złożyć w całość. Nasza współpraca to takie układanie puzzli – my tworzymy wszystkie części, a on pomaga nam je ułożyć, mówi co pasuje do czego, jak to połączyć.
Jak to jest tak naprawdę – od początku macie historię, którą chcecie wyrazić tymi scenami czy przychodzi ona w trakcie? Bywa tak, że chcecie coś powiedzieć, kiedy zaczynacie pracę nad spektaklem, a produkt końcowy niesie zupełnie inne przesłanie?
Tak, dokładnie tak jest. Nie tworzymy historii na początku. Zawsze zaczynamy od muzyki, potem przychodzą postaci, jakieś ruchy, małe scenki, a dopiero później opowieść. Mamy pomysły na to, co chcemy przekazać, ale to się cały czas zmienia w procesie twórczym i tak krok po kroku tworzy się ostateczna historia.
Mogłybyście nam w takim razie powiedzieć, co chcecie przekazać przez „Wszystko zostało już powiedziane, mówią”? W tej ostatecznej wersji.
Mówiąc bardzo ogólnie, jest to dla mnie opowieść o relacjach międzyludzkich. Na początku jesteśmy bardzo blisko, razem służymy w armii, idziemy tą samą drogą, mamy tych samych wrogów – co prawda nie możemy żadnych znaleźć, ale i tak trzymamy się razem. Później jakby wyrasta między nami mur i nadal jest to przyjaźń, ale ta relacja staje się też grą o władzę – kto jest na górze, kto dominuje nad drugą osobą i jak często się to zmienia. Istnieje więc bardzo cienka granica między miłością i wojną; spektakl pokazuje też jak ludzie potrafią być okrutni względem siebie, ale też, że nieważne czy jesteś kobietą, czy mężczyzną, młody czy stary – wielu starszych ludzi traktuje to jako zabawę dwójki dzieci w piaskownicy, inni jako historię o miłości – każdy wynosi z niego coś dla siebie. I o to właśnie chodzi – co ty z tego wyniesiesz, jak ty to zinterpretujesz. Jedna kobieta powiedziała nam, że dla niej to historia o rozwodzie. Przez cały czas była pewna, że to o to chodzi. Każdy widzi w tym coś innego, nasz teatr jest otwarty na różne interpretacje.
Może macie jakieś anegdoty dotyczące tworzenia spektaklu?
Myślę, że dobrym przykładem tego jak pracujemy i że nie tworzymy historii na początku pracy nad spektaklem jest to, że jednego dnia podczas pracy nad tym przedstawieniem spędziłyśmy cały dzień albo nawet dwa, bawiąc się naszymi koszulami od mundurów. Zastanawiałyśmy się co można z nimi zrobić: można je związać w mankietach, nałożyć na akordeon, zawiązać na głowie… Spędziłyśmy też cały dzień wymyślając kurczaka. Pamiętam, że robiłyśmy to cały dzień i wieczorem rozmawiałam z moim chłopakiem i spytał co dziś robiłyśmy. „Noo, dzisiaj cały dzień bawiłyśmy się w kurczaka”. Zabawne jest, że później stało się to sceną w jakiś sposób istotną dla przesłania, a zaczęło się od zabawy. Po prostu próbujemy różnych rzeczy, dużo się śmiejemy, bawimy w kurczaka, a na końcu okazuje się, że możemy użyć jakieś dwie sekundy z tego, na co poświęciłyśmy cały dzień. To bardzo typowe dla nas. To też sprawia, że tak dobrze nam się tworzy. Bardzo często my, ludzie, mamy potrzebę wyjaśniania wszystkiego – dlaczego robimy to, co robimy – wiecznie się tłumaczymy. Ale my pozwalamy sobie na takie rzeczy; bawienie się cały dzień w kurczaka brzmi głupio, myślimy, powinnyśmy zająć się czymś wartościowym. Wtedy zostały nam jakieś trzy tygodnie do premiery, a my bawiłyśmy się w kurczaka, to niepoważne! Ale tak pracujemy, to jedyny sposób, w który możemy tworzyć: nie myślimy, gdzie zmierzamy, musimy po prostu wyrazić to, co przychodzi nam do głowy. Jest też jedna ważna dla nas rzecz, zarówno w tym, jak i w innych spektaklach, że staramy się użyć jak najmniejszej liczby przedmiotów. To zmusza nas do wymyślania miliona sposobów, na które możemy je użyć, bo mamy ograniczone pole manewru. W „Wszystko zostało powiedziane, mówią” już na początku zdecydowałyśmy, że możemy użyć tylko instrumentów, tego co mamy na sobie i sznurka. Często myślałyśmy, że nie da się już wydobyć więcej z tych rzeczy, kiedy nagle wpadałyśmy na nowe pomysły, nowe zastosowania.
Czy pracujecie nad jakimś nowym projektem?
Właśnie zaczęłyśmy pracę nad nowym spektaklem, ale jesteśmy na samym początku, mamy tylko kilka piosenek. Póki co występujemy – jesteśmy tu w Polsce, potem na Litwie, w Estonii, a następnie w Monako, ale kiedy wrócimy do Danii zaczniemy intensywną pracę nad przedstawieniem. Ostatnimi czasy robiłyśmy bardzo dużo projektów we współpracy z różnymi osobami, więc teraz chciałybyśmy zrobić coś tylko we dwójkę, znowu coś bardzo związanego z muzyką.
Planujecie wrócić tu za rok?
Jeśli zostaniemy zaproszone to oczywiście, bardzo byśmy chciały przyjechać i pokazać coś nowego, a póki co cieszymy się, że możemy zostać na tak długo i obejrzeć innych artystów. To niesamowite jak różne są przedstawiane tu spektakle, naprawdę świetne.